Nazwa projektu Mazolewski/Porter brzmi jakby była kilkunastoprocentowym dziełem jakiegoś browaru rzemieślniczego. Miłośników piwa muszę jednak rozczarować: to tylko wspólny twór dwóch legend rodzimej sceny muzycznej, którzy noszą takie nazwiska. Na szczęście - tak jak w przypadku dobrze uwarzonego portera bałtyckiego - płyta ta uderza do głowy bardzo mocno.