Kariera muzyczna Josha Tillmana trwa od kilkunastu lat. Najpierw pod własnym nazwiskiem, w międzyczasie zahaczając o prace zespołowe, na przykład z Fleet Foxes, aż w końcu zakwitła pod szyldem Father John Misty. I to wcale nie wyczekiwanym, opublikowanym w zeszłym roku albumem "Pure Comedy". Ten był bardzo dobry, ale to dopiero tegoroczna premiera zmiata z nóg.